Gdy każdy dźwięk przenika każdą komórkę w Twoim ciele.
A tekst i linia melodyczna doprowadzają do morza ciarek przepływającego na skórze falami wzburzonymi.
Jakby toczyła się bitwa pomiędzy pięknem a przeszłością.
Tak wiele cierpienia i emocji ukryte w kilkuminutowym zlepku dźwięków i krzyków.
W oczach stają łzy, organizm i psychika, wątła i słaba niczym porcelanowa lalka nie dają rady udźwignąć urody owego utworu.
Deszcz tłucze w szyby grubymi kroplami, opatulasz się kołdrą myśląc, że to towarzysz życia.
Masz dość wyobraźni i wiecznego życia w świecie bez fizyczności.
Pomimo ratowania przez wiele lat, godzin, dni, sekund czy tysiącleci.
Zaczyna Ci brakować zwykłego pogłaskania po policzku czy najnormalniejszego na świecie uśmiechu.
Żałujesz, że nie możesz nawet powiedzieć "On ma taki uśmiech".
On nie istnieje. Nigdy nie istniał. Nie zaistnieje.
Podobno wiara rozbudza pradawne prawa, które stworzyły politeistyczne bóstwa.
W czarnej toni i odmętach zapomnianych szlaków może utworzyć się materialny byt, którego nazwiesz drugą połową.
O ile nie tuła się po świecie jako zagubiony artysta.
Albo nie połyka właśnie trzeciej garści tabletek, ręką naciętą i spuchniętą od gryzienia.
Natura jest pięknem samym w sobie.
Dookoła tyle dobrych duchów, które tylko czekają aby nam pomóc.
Ludzie ją niszczą. Zalewają betonem niczym świeżo poćwiartowane zwłoki.
Duchy uciekają. Nie widzą sensu pomagać ludziom, którzy wciąż je odrzucają.
Cierpliwość zawsze się kończy.
Zazdroszczę ludom północnoamerykańskim. Przedkolumbijskim.
Byli z nią zżyci jak z rodziną.
Europa to przekleństwo i dar.
Wczesne chrześcijaństwo to piękna religia.
Jezus był dobrym człowiekiem.
Nie wiem, co właśnie napisałam.
Próbuję być artystyczna na siłę, czy coś.
Każda sekunda tego utworu to piękno samo w sobie.
Nie obchodzi mnie nazwa.
Nie obchodzi mnie znaczek.
Chodzi o dźwięki.
A dźwięki jakich słuchasz nie powinny być wyznacznikiem tego, kim jesteś i jak postrzegają Cię inni ludzie.
Ludzie są zbyt tępi.
Nie potrafią ujrzeć cierpienia jakie zadają innym.
Zatraceni w własnej rozpuście i pogoni za pieniądzem.