czwartek, 31 marca 2016

Znowu mam te dziwne stany.
Boję się tej wiosny i lata.
O ile w zeszłym roku promieniowała jakaś nadzieja, że niby wszystko będzie dobrze.
Że niby coś się ma zmienić na lepsze.
To w tym roku nie czuję już żadnych emocji.
Jakby przed czarną ścianą, za którą nie ma nic.
Pozostaje więc tylko się odbić i wrócić do starych rozwiązań.
Ale czy warto?

Znowu to uczucie w klatce piersiowej, ta czerń wypełniająca.
Może nie jest to najczarniejsza odmiana.
Ale nadal ciemny obłok oblepia moje wnętrzności.

Chciałabym wreszcie poczuć radość i spokój.
Próbuję z całych sił cieszyć się tym, co mam.
Pomimo tego, że nie posiadam prawie nic.
Intelektualnie leżę i kwiczę, wiemy o tym doskonale.

Ten pokój zawsze kojarzył mi się z latem.
I chowaniem noży w spiżarni.

A jakby tak wszystko poszło zgodnie z planem?
Jakby zaczęło się spełniać?

Nie potrafię wypisać tego, co czuję, ponieważ czuję bardzo mało.
Jakiś nieuzasadniony lęk, pomieszany odrobinę ze zmęczeniem.

Chcę świeżości. Tej pozytywnej świeżości.

Dobrze?