Już klasycznie, jak co roku, piszę do Ciebie list o tym, co robiłem przez cały ten czas, kiedy nie rozdajesz prezentów i nie pijesz Coca Coli z Abstrachujami.
Powiem Ci, że był to rok bardzo dziwny, niekiedy smutny, niekiedy jednak czułem się bardzo dobrze. Co prawda, były to pojedyncze dni, ale zawsze warto o nich napisać, prawda?
Na pewno obfitował w ciekawe historyjki, jakie wymyślałem w głowie. I byłem na imprezie! Nawet na dwóch! I przytulałem się z chłopcem, który okazał się być moim kuzynem. No cóż, takie jest życie, prawda? Były to ciekawe imprezy, na których działy się przeróżne rzeczy. Ja nie uczestniczyłem w żadnej z nich, bo jestem spokojnym i opanowanym chłopakiem. Leżałem tylko na górze i rozmawiałem o głupotach, puszczając bańki mydlane. Siedziałem wtedy na kanapie, która wyglądała jak casting couch. No cóż, po tym, co działo się na drugim końcu korytarza, to określenie jest jak najbardziej trafne. Dużo fajnych znajomości zawiązałem w tym roku. Co prawda, grono znajomych nie rozrosło się jakoś zbytnio, ale niektóre przyjaźnie się zacieśniły i teraz mogę powiedzieć, że mam dobrych ludzi dookoła siebie. Jutro nawet dam swoje Czechy z tubce osobie, która dzisiaj kupiła mi czekoladę.
To był naprawdę dziwny rok. Z jednej strony ryk na podłodze, rzucanie kwiatami, podwójna przeprowadzka i jakieś nieudane próby na tym ironicznym moście. Nie, nie próby samobójcze! Co prawda nie odpisuje mi i zdaje się mnie ignorować, co dobrze mu wychodzi. No trudno, nie zależało mi aż tak, nie oszukujmy się. Po prostu jestem atencyjną szmatą i potrzebuję w swoim życiu jednej osoby, która będzie na mnie zwracać uwagę. On się tym człowiekiem nie okazał.
Z lektur chyba najlepiej wspominam Makbeta, bo dobrze się wtedy czułem. To znaczy - dobrze to pojęcie względne. Jakoś tak znośnie. Niezbyt wiem, co mam tutaj napisać, bo ten rok to nieuporządkowany zbiór paru fajnych wspomnień, identycznych dni, podczas których chciałem zasnąć już na zawsze i paru patologii. Ale to już standardowo, nie?
Jego nadal nie ma i pewnie nie będzie, no bo nie oszukujmy się. Jednak w prośbach o prezenty i tak o Niego poproszę, przecież to już klasyka.
Czuję wewnętrzny niepokój i wielką niechęć do dalszej egzystencji - klasyka.
A pamiętasz ten poranek, kiedy worki na śmieci były psami i było tak ciepło, słońce dopiero co wstawało i oświetlało was? I ten pierdolony przystanek, gdzie on mówił z irlandzkim i australijskim akcentem, a ty próbowałeś go naśladować i on się z ciebie śmiał, że jesteś debilem.
To była iluzja i obłuda. Ale fajnie było pożyć tydzień w tej bańce. Jak przyszedł do ciebie, bo byłeś chory i nie mogłeś zjeść nawet ryżu. Siedziałeś jak ten debil zawinięty w koc, a on przyszedł po okulary. I tak siedzieliście sobie przez pół godziny.
Albo jak nakurwialiście razem do Kanye, podczas gdy oni poszli na fajeczkę.
Albo jak on rysował jakiegoś wampira, podczas gdy ty puszczałaś bańki i chciałeś zrobić użytek z wieszaków. To były kreatywne czasy, przyznam.
Z tym drugim jedynie dobrze się rozmawiało, ale nie czułeś nic do niego. Nie oszukuj się - to nie był twój typ. One po prostu cię napędziły i jesteś jedynie zirytowany, że nawet ci nie odpisuje.
Skoro uznał mnie za denerwującego, to nie mój problem.
Powiem Ci, że był to rok bardzo dziwny, niekiedy smutny, niekiedy jednak czułem się bardzo dobrze. Co prawda, były to pojedyncze dni, ale zawsze warto o nich napisać, prawda?
Na pewno obfitował w ciekawe historyjki, jakie wymyślałem w głowie. I byłem na imprezie! Nawet na dwóch! I przytulałem się z chłopcem, który okazał się być moim kuzynem. No cóż, takie jest życie, prawda? Były to ciekawe imprezy, na których działy się przeróżne rzeczy. Ja nie uczestniczyłem w żadnej z nich, bo jestem spokojnym i opanowanym chłopakiem. Leżałem tylko na górze i rozmawiałem o głupotach, puszczając bańki mydlane. Siedziałem wtedy na kanapie, która wyglądała jak casting couch. No cóż, po tym, co działo się na drugim końcu korytarza, to określenie jest jak najbardziej trafne. Dużo fajnych znajomości zawiązałem w tym roku. Co prawda, grono znajomych nie rozrosło się jakoś zbytnio, ale niektóre przyjaźnie się zacieśniły i teraz mogę powiedzieć, że mam dobrych ludzi dookoła siebie. Jutro nawet dam swoje Czechy z tubce osobie, która dzisiaj kupiła mi czekoladę.
To był naprawdę dziwny rok. Z jednej strony ryk na podłodze, rzucanie kwiatami, podwójna przeprowadzka i jakieś nieudane próby na tym ironicznym moście. Nie, nie próby samobójcze! Co prawda nie odpisuje mi i zdaje się mnie ignorować, co dobrze mu wychodzi. No trudno, nie zależało mi aż tak, nie oszukujmy się. Po prostu jestem atencyjną szmatą i potrzebuję w swoim życiu jednej osoby, która będzie na mnie zwracać uwagę. On się tym człowiekiem nie okazał.
Z lektur chyba najlepiej wspominam Makbeta, bo dobrze się wtedy czułem. To znaczy - dobrze to pojęcie względne. Jakoś tak znośnie. Niezbyt wiem, co mam tutaj napisać, bo ten rok to nieuporządkowany zbiór paru fajnych wspomnień, identycznych dni, podczas których chciałem zasnąć już na zawsze i paru patologii. Ale to już standardowo, nie?
Jego nadal nie ma i pewnie nie będzie, no bo nie oszukujmy się. Jednak w prośbach o prezenty i tak o Niego poproszę, przecież to już klasyka.
Czuję wewnętrzny niepokój i wielką niechęć do dalszej egzystencji - klasyka.
A pamiętasz ten poranek, kiedy worki na śmieci były psami i było tak ciepło, słońce dopiero co wstawało i oświetlało was? I ten pierdolony przystanek, gdzie on mówił z irlandzkim i australijskim akcentem, a ty próbowałeś go naśladować i on się z ciebie śmiał, że jesteś debilem.
To była iluzja i obłuda. Ale fajnie było pożyć tydzień w tej bańce. Jak przyszedł do ciebie, bo byłeś chory i nie mogłeś zjeść nawet ryżu. Siedziałeś jak ten debil zawinięty w koc, a on przyszedł po okulary. I tak siedzieliście sobie przez pół godziny.
Albo jak nakurwialiście razem do Kanye, podczas gdy oni poszli na fajeczkę.
Albo jak on rysował jakiegoś wampira, podczas gdy ty puszczałaś bańki i chciałeś zrobić użytek z wieszaków. To były kreatywne czasy, przyznam.
Z tym drugim jedynie dobrze się rozmawiało, ale nie czułeś nic do niego. Nie oszukuj się - to nie był twój typ. One po prostu cię napędziły i jesteś jedynie zirytowany, że nawet ci nie odpisuje.
Skoro uznał mnie za denerwującego, to nie mój problem.
Ach, Mikołaju. Wybacz, że musisz czytać te głupoty tworzone przez nastolatka. Ostatnie, nastoletnie lata. Potem będą już tylko podatki i kanapki do pracy. Brzmię jak Żulczyk.
Wcale nie płakałem na tej durnej, pretensjonalnej książce.
Nie wiem, czy jestem ciekawy nowego roku. Teraz oceniam go na 4/10. I to kurewsko dużo.
Albo jak poszliście do Castoramy i ona biła cię bambusowym kijkiem. Albo jak wziąłeś plakat i zaczęliście się bić jak dzieci, aż ochrona nie przyszła i się zaczęliście cykać, więc odłożyliście to na miejsce i grzecznie podreptaliście do jakichś przyrządów, które nie wiadomo do czego służyły.
Albo jak poszedłeś na te urodziny, na których ostatecznie byłeś pięć minut i Ona zapłaciła tylko niepotrzebnie za szatnie.
Albo jak siedziałeś na tym melanżu i wszyscy mieli cię za idiotę, bo ciągle miałeś ubrany kaptur.
Albo jak poszliście na Suicide Squad i zaczęły się te dwa, piękne tygodnie. Może nawet więcej. Było parę dobrych momentów.
Jedzenie winogron na schodach. Kupiłeś mu malinki, bo nie mogłeś mu ich własnoręcznie zrobić, bo przecież nic do ciebie nie czuł i chciał się wyżyć.
Wcale nie płakałem na tej durnej, pretensjonalnej książce.
Nie wiem, czy jestem ciekawy nowego roku. Teraz oceniam go na 4/10. I to kurewsko dużo.
Albo jak poszliście do Castoramy i ona biła cię bambusowym kijkiem. Albo jak wziąłeś plakat i zaczęliście się bić jak dzieci, aż ochrona nie przyszła i się zaczęliście cykać, więc odłożyliście to na miejsce i grzecznie podreptaliście do jakichś przyrządów, które nie wiadomo do czego służyły.
Albo jak poszedłeś na te urodziny, na których ostatecznie byłeś pięć minut i Ona zapłaciła tylko niepotrzebnie za szatnie.
Albo jak siedziałeś na tym melanżu i wszyscy mieli cię za idiotę, bo ciągle miałeś ubrany kaptur.
Albo jak poszliście na Suicide Squad i zaczęły się te dwa, piękne tygodnie. Może nawet więcej. Było parę dobrych momentów.
Jedzenie winogron na schodach. Kupiłeś mu malinki, bo nie mogłeś mu ich własnoręcznie zrobić, bo przecież nic do ciebie nie czuł i chciał się wyżyć.
A ty czułeś?
Albo jak poszedłeś z tym debilem na cmentarz i robiliście zdjęcia. Też było spoko wtedy.
I jedliście pizzę w marcu i spotkałeś tę osobę, której nie chciałeś spotkać.
Albo ten powrót tramwajem i vlog Gonciarza. Kurwa, Gonciarz. To jest miłość dopiero.
PANIE GONCIARZ JAK PAN TU KIEDYŚ TRAFI TO PANA KOCHAM I CHCĘ ROBIĆ TAKIE ŁADNE RZECZY JAK PAN.
I te herbatki z tą panią. I wegańskie jedzenie, które było naprawdę przepyszne.
No to tak - panie Mikołaju. Chcę zdać logarytmy przynajmniej na 3, chcę się tego nauczyć i ogarnąć, co się dzieje i jak.
Albo jak poszedłeś z tym debilem na cmentarz i robiliście zdjęcia. Też było spoko wtedy.
I jedliście pizzę w marcu i spotkałeś tę osobę, której nie chciałeś spotkać.
Albo ten powrót tramwajem i vlog Gonciarza. Kurwa, Gonciarz. To jest miłość dopiero.
PANIE GONCIARZ JAK PAN TU KIEDYŚ TRAFI TO PANA KOCHAM I CHCĘ ROBIĆ TAKIE ŁADNE RZECZY JAK PAN.
I te herbatki z tą panią. I wegańskie jedzenie, które było naprawdę przepyszne.
No to tak - panie Mikołaju. Chcę zdać logarytmy przynajmniej na 3, chcę się tego nauczyć i ogarnąć, co się dzieje i jak.
Chcę Jego.
Poproszę o lepszy telefon.
Chcę Jego.
Chcę Jego.
I to tyle. Chyba nie mam jakichś super wymagań.
Napisałem tutaj wiele, ale to i tak nie wszystko.
Za co ci dziękuję?
Za J., za M., za M., za P., za K., za T., za Tommyego Casha, za wiele, wiele, wiele dobrej muzyki i rave w ciemnym pokoju sam ze sobą, za to przytulanko, bo było zajebiste, za wszystkie momenty, w których muzyka idealnie współgrała z otoczeniem, za papieroski, za spokój w pewnym sensie, za ten jeden sen, za ciepło letniego dnia, za wiatr we włosach, za poczucie, że idę islandzką równiną do tej piosenki, która teraz leci w głośnikach, za dobrą panią od matematyki, za maj i jego twórczość, za śmiech w autobusie, taki, że prawie się popłakałem, za wszystkie filmy, jakie widziałem w kinie.
Czuję się taki nieuzewnętrzniony, jakbym nie potrafił tego wszystkiego wypisać i opisać, a przecież od tego jest ten list. Mikołaju, to był naprawdę dziwny rok. Nie jest to pejoratywne określenie - po prostu trochę inny od reszty.
To chyba wszystko.
Napisałem tutaj wiele, ale to i tak nie wszystko.
Za co ci dziękuję?
Za J., za M., za M., za P., za K., za T., za Tommyego Casha, za wiele, wiele, wiele dobrej muzyki i rave w ciemnym pokoju sam ze sobą, za to przytulanko, bo było zajebiste, za wszystkie momenty, w których muzyka idealnie współgrała z otoczeniem, za papieroski, za spokój w pewnym sensie, za ten jeden sen, za ciepło letniego dnia, za wiatr we włosach, za poczucie, że idę islandzką równiną do tej piosenki, która teraz leci w głośnikach, za dobrą panią od matematyki, za maj i jego twórczość, za śmiech w autobusie, taki, że prawie się popłakałem, za wszystkie filmy, jakie widziałem w kinie.
Czuję się taki nieuzewnętrzniony, jakbym nie potrafił tego wszystkiego wypisać i opisać, a przecież od tego jest ten list. Mikołaju, to był naprawdę dziwny rok. Nie jest to pejoratywne określenie - po prostu trochę inny od reszty.
To chyba wszystko.
Do napisania za rok,
P.E.B
PS PP?
P.E.B
PS PP?