sobota, 9 listopada 2013

.

Rodzina zwaliła się na nasze małe mieszkanie jak grom z jasnego nieba.
Trzeba założyć maskę zbuntowanej jedynaczki.
Dali mi piwo. Wypiłam do połowy i odstawiłam.
Ta w środku chyba wyszła ze mnie.
Jest moja ciocia i wujek. Lubię ich. To naprawdę świetne osoby.
A ja tylko odliczam dni do mojego końca. Albo przewrotu.
Śniąc o falach i podróży po kosmosie.
Kosmos świadczy o dobrobycie przyszłościowym.

Wciąż to samo. Te same piosenki na mp4, ta sama droga, Ci sami ludzie w tramwaju i autobusie.
I ta aseksualna kurtka, która odbiera mi resztę mojego poczucia wartości.
Jebana monotonia. Rzygam wami. Waszym zaśmierdziałym jedzeniem i robieniem tego samego.
Bo tak trzeba.
Rzygam tą konsumpcyjną pogonią za pieniądzem i wykształceniem.
Jakby to, do kurwy nędzy, miało jakieś znaczenie.
Nienawidzę tego świata. Nienawidzę tego zlepka osób, którym się otaczam. Którzy otaczają mnie.
Chuja wiedząc o mnie.
I siebie. Siebie najbardziej. Jak zwykle. Bo jestem gównem. Największym ze wszystkich gówien.

Dlaczego mam być taka, jak wy? Co ja zrobiłam? Dlaczego mam być kopią? Tym małym trybikiem.
Ja nie chcę. Nie chcę. Nikt nie chce. Może tylko ja. Albo zlepek osób.

Jeśli nie chcecie dać mi wolności, dajcie mi towarzysza do celi.
Jego
Przytul mnie. Powiedz, że jestem ważna. Kochana. Przytul mnie. Proszę. Mocno. Najmocniej.
Zgnieć mi żebra.
Przytul mnie.
Istniej.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz