sobota, 4 listopada 2017

Hello, friend.

Are you still there?

To się wydarzyło i nie wiem, czy będzie lepiej czy gorzej. Naprawdę nic już nie wiem.

Wciąż się pozornie wynurzam i zanurzam w tę samą otchłań i to samo dno morskie, o którym tutaj bardzo wiele pisałem niegdyś.

Ten blog przedstawia moje życie w paru powtarzających się frazach.

Każda notka pisana była po wydarzeniu złym bądź dobrym, sam już nie wiem.

To proces i on pokazuje moje zmiany, pewne sytuacje w moim życiu i wszystko jest opisane za pomocą tej pretensjonalności o której rozmawialiśmy.

9 marca.

Chyba to się stało, ale nie wiem, naprawdę, kurwa, nie wiem, co ja mam dalej robić.

Ale czego ja się spodziewałem? Że to od razu, tak, już? Jak u Van Gogha? Jedno spojrzenie i kwiaty zaczną rosnąć w miejscach wydrapanych niegdyś tępym narzędziem? Że krew zamieni się w srebro, że oślepi mnie jasność pięknego poranka i odetchnę, wiedząc, że umierać przy Twoim boku to taka piękna śmierć?

Żółć, nieudane próby przywołania jasności i zapełnienia jakkolwiek tej tęsknoty za Nim.

Życie zawsze da mi rozczarowanie i bardzo chciałbym kiedyś zobaczyć coś pięknego i pomyśleć, że to najlepszy czas w moim życiu i skakać wręcz ze szczęścia i niszczyć w sobie te skrzepy, te wiązania nieudanych doświadczeń i spojrzeć na tę osobę wiedząc, że to jest On.

Po prostu wiedząc, czując i krzyczące wręcz myśli potwierdziłyby, że to jest ta osoba i tylko ta osoba będzie zawsze gościć w moim sercu i będę porównywać do niej wszystkie napotkane potem, odtrącane jego ręką, bo przecież jesteśmy partnerami i przyjaciółmi.

Przeznaczenie to dziwna siła i nie rozumiem chyba programu tej gry, ale ja zawsze pisałem moje scenariusze sztampowo i wiele miejsc po prostu zalewałem jakimś codziennym bełkotem, poszczególne wydarzenia jedynie jaśniały pośród szarej masy dni i nocy w każdym napisanym przeze mnie scenariuszu.

A gdy nie mam pomysłu na dalszą grę, załatwiałem sprawę uśmiercaniem danej historii i danej postaci.

Ale czy to już jest game over? Czy zaraz wyświetli się pośród tej pustki i czerni czerwony napis i z niesmakiem odłożę pada, bo deweloperzy zjebali i na pewno nie dostanę nagrody za grę roku?

Każda notka okupowana była pragnieniem posiadania tej drugiej osoby, oglądania jej i łączenia się z nią i dotykania jej i prowadzeniu z nią dyskusji, bo w każdej notce na tym zapomnianym przez wszystkich adresie bloga KRZYCZAŁAM, że pragnę tylko Jego i że wciąż czekam i pragnę i chcę i niszczę wszystko w sobie tylko po to, żeby zostawić moje zapasy uczuć dla niego.

To dlatego nic nie czułam z J., to dlatego nic nie czułam i śmiałam się przy próbie pocałunku M. Wszystkie moje uczucia i myśli rezerwuję dla jednej osoby od kiedy tylko nauczyłAM się myśleć i rozpoznawać świat.

Bo to taka ironia, że cały smak niszczy mi brak Jego.

Jak wtedy w międzywymiarze/szpitalu/zaświatach/menu typu ruszającego się/czerni się z nim rozstawałam, to chyba najbardziej bałam się tego,

że go już tutaj nie znajdę i kolejna gra minie mi bez jego śmiechu i oczu.

Albo jej, albo jego, nie wiem, jak się teraz zreinkarnował.

Pierdolisz, przecież jest tylko zimna, czarna pustka.

Czyżby?

I zadawane wciąż w przestrzeń pytania o Twoje położenie i Twoją powłokę już mnie nużą i sprowadzają wciąż w tę otchłań, gdzie leżę na półpiętrze i nie wiem, czy skakać tam w to nieznane, czy czekać na ekipę ratunkową w Twojej postaci, bo każda próba wdrapania się na prostą kończy się znów w tym samym miejscu.

Czy Ciebie już znalazłam?

11 pokazują się niekiedy.

Zakończę tę notatkę standardowym wysłaniem znaku dymnego i racy w powietrze z napisem: "TUTAJ JESTEM, IDIOTO."

A może Ty mnie wcale nie szukasz i nie chcesz odszukać? Może Ci tak wygodnie, archaniołku?

Jak spadałeś, to nie było tak wygodnie.

Więc, standardowo już podnoszę dłoń i wysyłam tysięczny raz w bezsennej nocy znak i prośbę o Twoje przyjście.

Ale Ty, jak każdy Bóg, nie odpowiadasz.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz