niedziela, 12 października 2014

 Zadziwił mnie fakt, że ktoś to czyta, chociaż prawdopodobnie nie wie, o co w tym żałosnym koncercie słów chodzi. 
Ale dziękuję, że chociaż ktoś.


Nirvana. Kurt. 
Tak. Kurt.
Grunge. 
Moje czasy. Urodziłam się w Seattle.
Wiem o tym od kilku lat.

Nie mam domu. 
Miotam się od jednego mieszkania, do drugiego.
Tutaj jedzą śniadania. Idealnie.
Tutaj piją alkohole. 
Źle.
A w żadnym nie ma dla mnie miejsca.
Albo śpię na podłodze w pokoju, w którym wszyscy egzystują.
Albo patrzę na nich. I słyszę, jak jedzą. 
Żadnego miejsca na ziemi.

Przeszłam samą siebie i popłakałam się w autobusie. 
Jak idiotka. 
Jest źle.

Nirvana.
Nirvana. 
Mam ciarki podczas ich oglądania.
Pasuję tam. Śmiecie. Śmiecie i bunt.
Zbuntowany śmieć bez miejsca na ziemi. 
Cała ja. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz