Oni mają życia, zajęcia. Coś robią, zarabiają, spotykają się ze znajomymi, czytają, rozwijają się. Żyją.
A ja?
Siedzę skulona, pod dziwnym kątem, stukając palcami w klawisze. To się kiedyś zmieni? Nadchodzi jesień. Czas czarnych oczu, ciemności i flanelowych koszul.
Oby.
Poczekaj do jesieni, mówili mi. Czy to wyjdzie na dobre?
Krzyczy. Znowu.
Trzy godziny temu, godzinę temu, wyświetlono.
Temu ostatniemu wstydzę się cokolwiek napisać.
Jest stary. I głupi.
Moje życie oscyluje dookoła wirtualnej rzeczywistości, miejsca, do którego chodzę, po czym wychodzę zmęczona i twardej karimacie na podłodze, dającej złudzenie łóżka.
Jak to jest spać na wysokości?
Przecież ja nawet nie mam znajomych.
Życie. Jak to jest? Opowiedz mi. Jak to jest czuć spokój, wracać do domu, w którym czujesz się swobodnie. Jak to jest położyć się w ciszy i izolacji, przykrywając pachnącą nim kołdrą? Jak to jest schodzić na śniadanie, jedząc jakieś smaczne rzeczy? Jak to jest mieć normalny dom, rodzinę, grunt pod nogami, możliwość rozwijania się, spokoju, odpoczynku? Nie mam tego.
Nie mam tego wszystkiego. Żyję na bardzo małej płaszczyźnie, wielkości Twojej łazienki, tak powiedzmy.
I to się nie zmieni, bo nie mam na to wpływu. Muszę. Przymus jest najgorszy.
To albo ulica.
Najgorsze jest to, że ona sądzi, że ja mam jakiś wybór.
Parzące słońce wyszło.
Może ostatnie tej jesieni.
niedziela, 20 września 2015
AROŁHEDS
Potrzebuję patosu, wzniosłych uczuć, piękna, przygody, poczucia, że na coś mam wpływ.
Zawsze się mnie pyta, na co mam wpływ. Zawsze.
Przecież na nic. Bo cyferki.
Jak przekroczę tę magiczną liczbę, nadal na nic nie będę miała wpływu.
To tylko złudna nadzieja.
A nie, będę mogła legalnie kupować fajeczki. Dobra, odhaczam z listy, pani Justyno.
Jestem strasznie samotna. Ale czy z własnej winy?
Połowicznie.
Naprawdę chciałabym wypisać to, co we mnie siedzi, bez poczucia, że piszę jak kolejna, pseudosmutna nastolatka. Chciałabym umieć wypisać te wszystkie patologiczne zachowania, jakie przejawia moja "najbliższa" osoba.
I zmiany. Ale tej, jednej zmiany, akurat nie mogę wprowadzić.
Zostało mi półtora tygodnia. Ale coraz bardziej wątpię w to, że mi się uda. Nie mam siły. Odwagi.
I wiem, że płakałaby. A nie chcę, żeby cierpiała jeszcze bardziej. Bo ona cierpi.
Ale denerwuje mnie jej marazm.
Niektóre kobiety są popierdolone. Czuję się jak facet.
Powinnam się uczyć, jakie to żałosne. Ona próbuje wprowadzić w tej szkołę iluzję, jakbyśmy byli w normalnym liceum. Ta szkoła to przytułek dla chorych, powtarzających, z depresją, lękami, smutkiem i niezrozumieniem. I padaczką. Ona próbuje to wprowadzić, a nie wie, jakie są realia.
Gestapowca nie liczę, ona musi mieć bardzo smutne życie. Gdyby była mężczyzną, wraz z uśmiechem, przypominałaby mi odrobinę A. Jej, porównuję ją do miłości mojego życia.
Wymyślony? NO I CO.
Co.
Matura. Matura. Matura. Matura. Trzeba zdać, trzeba pisać. Trzeba napierdalać.
Po co?
Moja odpowiedź jest jeszcze pod maską. Ujawnij się.
Proszę.
Zawsze się mnie pyta, na co mam wpływ. Zawsze.
Przecież na nic. Bo cyferki.
Jak przekroczę tę magiczną liczbę, nadal na nic nie będę miała wpływu.
To tylko złudna nadzieja.
A nie, będę mogła legalnie kupować fajeczki. Dobra, odhaczam z listy, pani Justyno.
Jestem strasznie samotna. Ale czy z własnej winy?
Połowicznie.
Naprawdę chciałabym wypisać to, co we mnie siedzi, bez poczucia, że piszę jak kolejna, pseudosmutna nastolatka. Chciałabym umieć wypisać te wszystkie patologiczne zachowania, jakie przejawia moja "najbliższa" osoba.
I zmiany. Ale tej, jednej zmiany, akurat nie mogę wprowadzić.
Zostało mi półtora tygodnia. Ale coraz bardziej wątpię w to, że mi się uda. Nie mam siły. Odwagi.
I wiem, że płakałaby. A nie chcę, żeby cierpiała jeszcze bardziej. Bo ona cierpi.
Ale denerwuje mnie jej marazm.
Niektóre kobiety są popierdolone. Czuję się jak facet.
Powinnam się uczyć, jakie to żałosne. Ona próbuje wprowadzić w tej szkołę iluzję, jakbyśmy byli w normalnym liceum. Ta szkoła to przytułek dla chorych, powtarzających, z depresją, lękami, smutkiem i niezrozumieniem. I padaczką. Ona próbuje to wprowadzić, a nie wie, jakie są realia.
Gestapowca nie liczę, ona musi mieć bardzo smutne życie. Gdyby była mężczyzną, wraz z uśmiechem, przypominałaby mi odrobinę A. Jej, porównuję ją do miłości mojego życia.
Wymyślony? NO I CO.
Co.
Matura. Matura. Matura. Matura. Trzeba zdać, trzeba pisać. Trzeba napierdalać.
Po co?
Moja odpowiedź jest jeszcze pod maską. Ujawnij się.
Proszę.
środa, 16 września 2015
Nie umiem już ich wypisywać, bo ich nie ma.
Wyprano mnie z emocji, powiedziano
co jest dobre, co złe.
Dlaczego dałaś się zmanipulować?
Znowu Cię przeżuli.
Wypluli.
A przecież jestem przeżuta.
Wyprana całkowicie.
Szarość, szarość, zmęczenie, szarość.
Ukojenia szukam w snach, ale nawet one czasami
zawodzą.
Co mam tu wpisać? A może ta pustka,
bez słów,
coś odzwierciedla?
Jak to, co jest w mojej głowie.
Czy emocjach.
A przecież pragnęłam tylko jednego.
Pozostały mi dwa tygodnie.
Tak, jak ustaliłam.
Ledwo tam wytrzymuję, ale muszę
być taką, co obietnicy dotrzymuje.
Ja czekam.
I będę.
Nie kłam.
Każdy ma limit cierpliwości.
Wyprano mnie z emocji, powiedziano
co jest dobre, co złe.
Dlaczego dałaś się zmanipulować?
Znowu Cię przeżuli.
Wypluli.
A przecież jestem przeżuta.
Wyprana całkowicie.
Szarość, szarość, zmęczenie, szarość.
Ukojenia szukam w snach, ale nawet one czasami
zawodzą.
Co mam tu wpisać? A może ta pustka,
bez słów,
coś odzwierciedla?
Jak to, co jest w mojej głowie.
Czy emocjach.
A przecież pragnęłam tylko jednego.
Pozostały mi dwa tygodnie.
Tak, jak ustaliłam.
Ledwo tam wytrzymuję, ale muszę
być taką, co obietnicy dotrzymuje.
Ja czekam.
I będę.
Nie kłam.
Każdy ma limit cierpliwości.
Subskrybuj:
Posty (Atom)