środa, 30 października 2013

jejej

Kiedyś popełnię samobójstwo.
To niemal pewne.
To wcielenie nie było dobrym pomysłem. Ani dobrą lekcją.
Evelyn, spieprzyłaś coś chociaż raz.
Mnie.

Umrę. Umrę. Umrę. Nie chcę. Chcę.
Chcę uciec i odciąć kokon, w którym tkwię.
Który przybliża się coraz bardziej, odcinając ode mnie tlen.
Uwolnię się od tych chorych ludzi i ich chorych myśli.
Boże

A. zaraz wyskoczy na mnie z mieszaniną słów, która będzie mnie boleć.

Hey, should I stay or should I go?

niedziela, 20 października 2013

ja

Ta kobieta.
Kupiła mi bułki i pączki.

Elf ją przypomina.
Malinę.
Czytałam jej bloga.
Którego podobno już nie ma.
Jak nas.

Tak. Znowu ból.
Nie przeżywałam tego tak bardzo, jak Heap.
Ja nic nie czułam.
Tylko wkurwienie.

Sen to kuzynka śmierci.
Mogłabym zasnąć na wieki.

sobota, 19 października 2013

....

Dlaczego mnie denerwujesz.
Przestań.
Nie chcę wracać do domu. Dobrze mi się tutaj siedzi..
Wreszcie sama. Bez denerwujących osób krzątających się dookoła.
Bez jęków i krzyków M.
Bez śmiechu A.
Sama z kotem. Jak moja cała przyszłość.
Dajcie mi spokój. Proszę. Chcę się usamodzielnić. Nie chcę już was.
Nie chcę już tej całej zlepki osób, która śmie nazywać się rodziną.
I tak o mnie nie dbacie.
Kot nie ma żarcia.
Ja nie mam żarcia.
Ale żyję..
I jest dobrze.
Bo wreszcie jestem sama.

piątek, 18 października 2013

UTĘSKNIONA I SMUTNA JA

Wzięłam kubek z Gripexem z blatu, który dzisiaj sprzątałam od wymiocin Cliffa. Mojego kota, jeśli ktoś nie wie. O ile ktoś to przeczyta.
Przelatujące w mej głowie emocje, które podwyższały tylko myśli o O. i złych wynikach w nauce przelałam w potoku przekleństw na mojego pupila. Biedny, podkulił ogon i uciekł do pokoju mojej matki.
Przenosząc wzrok z oddalającej się ode mnie kupki futerka na niebieski kubek, w moim umyśle pojawiła się idea. Napiszę pseudo mądrą notkę na mojego ociekającego idiotyzmem blogaska.
A co, kto głupiemu zabroni.

Druga notka w ciągu dnia, mnie wciąż boli gardło jak skurwysyn.
Upiłam łyk Gripexu i przeszedł mnie dreszcz. Cholera, jakie to niedobre.

To wszystko to gówno.
Ja jestem gównem.
I to największym.
Czy ktoś wyczyta choć krztynę mądrości z tego bullshitu?

eibhlin

Bolące gardło,
Przebrzydłe pomieszczenia,
Poczucie bezradności,
Poszukiwanie wytchnienia,

Wróciłam od ojca. Mama w szpitalu.
A ja siedzę sama. Otoczona brudem i nienawiścią do tego paskudnego miasta.
Otoczonego szarością, z pasami zieleni, przewijające się jak robactwo po powierzchni ziemi.
Zimnej ziemi. Bowiem nadchodzi zima. O tak, znowu zaczną się wszystkie przygotowania.
Muszę kupić kurtkę. Chodzę w samej skórze. I jest mi ciepło. Nawet bardzo.
Gdy patrzę na te marionetki w komunikacji miejskiej, ubrane, zasmucone. Robi mi się ich żal.
Zaprzytulałabym was wszystkich. Tych, którzy tego przytulania nie mieli. Ktokolwiek czuje się samotny, zraniony albo zmęczony. Przytuliłabym was z całej siły.
Jednak siedzę tutaj i piszę na blogasku. Z babcią krzątającą się w kuchni.

Tęsknię za latem. Polami, lasami. Słońcem oświetlającym wzniesienia ze zbożem i żytem.
Za tym pierdolonym upałem. Tak, nawet za nim tęsknię.
Hipokrytka. 3/4 wakacji spędziłam w pokoju. Jednakże chcę tego.
Chcę tej wolności. Poczucia, że jutro nie musisz tłuc się śmierdzącym autobusem do miejsca, którego nienawidzisz. Z podziurawionymi trampkami i wyrazem niezadowolenia na twarzy.

Chcę polskiego lata. U dziadków. Z internetem... Nie, bez internetu. Po prostu z fajną osobą.
Zabrałabym Elfa do dziadków. Udawałybyśmy elfy, wróżki czy inne magiczne stworzenia.
Dwie nastolatki w wiankach, biegnące po polu.
Scena żywcem wyjęta z utworu "Żywiołaka".
O tak. Słowianie.
Me imię Eibhlin. Znaczy światłość.
Jednakże mnie przypisują do ciemności. Bowiem w ciemność weszłam, w ciemność się przeradzam.
Otoczona cienkimi niteczkami bólu, które raz za razem przemieniają się w grube liny cierpienia.