Przebrzydłe pomieszczenia,
Poczucie bezradności,
Poszukiwanie wytchnienia,
Wróciłam od ojca. Mama w szpitalu.
A ja siedzę sama. Otoczona brudem i nienawiścią do tego paskudnego miasta.
Otoczonego szarością, z pasami zieleni, przewijające się jak robactwo po powierzchni ziemi.
Zimnej ziemi. Bowiem nadchodzi zima. O tak, znowu zaczną się wszystkie przygotowania.
Muszę kupić kurtkę. Chodzę w samej skórze. I jest mi ciepło. Nawet bardzo.
Gdy patrzę na te marionetki w komunikacji miejskiej, ubrane, zasmucone. Robi mi się ich żal.
Zaprzytulałabym was wszystkich. Tych, którzy tego przytulania nie mieli. Ktokolwiek czuje się samotny, zraniony albo zmęczony. Przytuliłabym was z całej siły.
Jednak siedzę tutaj i piszę na blogasku. Z babcią krzątającą się w kuchni.
Tęsknię za latem. Polami, lasami. Słońcem oświetlającym wzniesienia ze zbożem i żytem.
Za tym pierdolonym upałem. Tak, nawet za nim tęsknię.
Hipokrytka. 3/4 wakacji spędziłam w pokoju. Jednakże chcę tego.
Chcę tej wolności. Poczucia, że jutro nie musisz tłuc się śmierdzącym autobusem do miejsca, którego nienawidzisz. Z podziurawionymi trampkami i wyrazem niezadowolenia na twarzy.
Chcę polskiego lata. U dziadków. Z internetem... Nie, bez internetu. Po prostu z fajną osobą.
Zabrałabym Elfa do dziadków. Udawałybyśmy elfy, wróżki czy inne magiczne stworzenia.
Dwie nastolatki w wiankach, biegnące po polu.
Scena żywcem wyjęta z utworu "Żywiołaka".
O tak. Słowianie.
Me imię Eibhlin. Znaczy światłość.
Jednakże mnie przypisują do ciemności. Bowiem w ciemność weszłam, w ciemność się przeradzam.
Otoczona cienkimi niteczkami bólu, które raz za razem przemieniają się w grube liny cierpienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz