I znowu.
Te myśli mam znowu, że nie znaczę.
A potem dochodzi głos drugi.
Że przecież Ciebie znaczenie nie obchodzi.
Że tylko jedno znaczenie ważne.
Dwa może.
No, trzy.
Bo dla własnego rodzica znaczyć nic...
Czekaj.
No tak.
I znów ochotę mam, żeby uciec i sobie przestać egzystować.
Żeby ta panienka z krzywymi plecami.
Śmierdząca. Obrzydzająca.
Żeby ona nie istniała nigdy.
Nie jakoś patetycznie umierać.
Nie szukać tej pomocy.
Nie łykać tabletek w brzydkich pomieszczeniach.
Nie nacinać nadgarstków na pokaz.
Nie mówić o tym innym, co chcesz zrobić sobie.
Wybrać miejsce odosobnione.
I żeby uciec w ten niekończący się mrok.
Boże, jakie to tanie.
Jestem okropnie zmęczona.
Zimno mi.
Położę się koło Ciebie, dobrze?
Ale wiesz, że dla kogoś coś znaczysz. Pomimo wszystko.
To, że kiedyś przepadniesz, albo ona przepadnie, to rzecz naturalna.
I nie zrobisz tego bo,..?
Bo dwie osoby.
Trzy. Po zastanowieniu.
Jedna nie istnieje.
Jeszcze.
Bo w nią przemienić może mało kto.
Ale chodzi gdzieś to.
To Twoje przyszłe przemienienie.
No wiem.
Wiem, że wiesz.
PRZESTAŃ BYĆ TAKA OSTRA.
*
Pięknie tańczyła, kiedy słyszała piękne dźwięki. Piękne jej zdaniem oczywiście, bo piękno to pojęcie względne. Taka oczywista oczywistość.
Widziałeś te czarne tiule, koronki i materiały różne, co tak się rozkładały w tańcu. Krucze skrzydła.
I zieleń tych oczu. Wrednych momentami. Momentami pogardliwych.
Ale ona w sobie pogardy nie miała. Maskę miała.
Oni wszyscy mają maski. Ja też mam.
Materialną. Bo to bal maskowy jest, wiesz?
O Hadesie, jakież to artystyczne. Grafomańsko artystyczne.
Ale ja piszę, bo mi się chce.
I mam ochotę zapisywać to tutaj.
Dwa zapisane notatniki nie wystarczą?
Kiedyś spalę te notatniki.
Ale to wtedy, jak już będzie bardzo dobrze.
Czyli notatniki pożyją dłużej, niż Ty.
*
I chciałabym się obudzić w ciepłym łóżku. Wodzić palcami po jego klatce piersiowej.
Patrząc na unoszący się tors. Na ten zarost. Zamknięte oczy. Spokojny oddech.
I słyszeć miasto, które przebiega w szaleńczym tempie gdzieś za oknem.
Ciepło jego ciała. Jego opiekuńczość. Zwykły dotyk, powodujący elektryczne wyładowania.
Chcę. Najbardziej. Najbardziej, Najmocniej. Najczyściej. Najlepiej.
Naj. Naj. Naj.
Wiesz, Gabriel?
Wiesz?
Proszę.
Widziałeś, jak płaczę, czytając te książki.
To było zbyt silne.
Proszę.
Od tylu lat.
I wciąż.
Wciąż,
I będę.
Będę.
Do końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz