Napisałam nawet o tym kawałek prozy. Zakochanej prozy. Romantycznej. Chorej.
Podobno jest lewacka, lecz powiedziała mi, że mam gdzieś ją wysłać. Bo niezła.
Piszę coś niezłego? Kiedykolwiek? Naprawdę? Nie umiem zbijać słów ładnie, kreatywnie.
Kreatywne zbitki słów. Oddziałujące na wasz umysł. Przełamujące barykady.
Brata. Starszego.
Takiego silnego, wysokiego brata, który mnie broni. Zaprowadza do siebie, uspokaja, daje kocyk i herbatkę. Który przytula, jest z Tobą. I ma brodę.
Brody są takie fajne. Ale bez wąsów.
To tylko wyobraźnia, przestań.
Znajdę takiego męża? Mam braki. Zeus powiedział, że to wszystko moja wina.
Dolała ambrozji, rozpustna bogini. Nie wiedząc, że ambrozja, zamiast dawać młodość, to ją odbiera.
Alkoholizm można ładnie ubrać. Mnie podobno też.
Ale życie jest kurwą. Musisz robić to sama. Musisz sama zapewniać sobie herbatkę, kocyk i uspokojenie. Nie chemiczne uspokojenie, w postaci małych, białych kropek. Nikt nie przyszedł, nie przychodzi i nie przyjdzie.
Jesteś tylko Ty, ta kobieta i jeden pokój.
To hartuje, uwierz.
Z czasem doceniasz to, jak wiele dał Ci los. Że doświadczenia, które na Ciebie zsyła, jakoś Cię umocniły.
W dziwny, pokręcony sposób, czujesz się silniejsza.
Chociaż ciągle rozważasz ucieczkę w otchłań.
Ale boli.
Jeszcze rok temu, zapierałam się wściekle, że nie wytrzymam chociażby dnia, mieszkając z tą kobietą w jednym pokoju. A oni patrzyli na mnie, jakbym miała wymagania z kosmosu. Pragniesz prywatności? Naprawdę? Rozpieszczona gówniaro. Pieprzona księżniczko.
I co? Wytrzymałam. Do dzisiaj muszę wytrzymywać. Widziałam wszelkie patologie, śmierć i zapchaną toaletę. Widziałam gówno na podłodze, na której teraz leżę. Nie mam własnego łóżka. Śpię pomiędzy szafkami, pod telewizorem. Widziałam tańce, widziałam płacz. Wyłam z bólu, pytając się siebie, czy to jest prawdziwe. Niesamowicie rozdzierające uczucie. Boję się to pisać.
To nerwica natręctw, masz chodzić na warsztaty, żeby się jej pozbyć. To normalne dla dzieci, które były wychowywane w rodzinie alkoholików i ogólnie, to weź dziecko. No nie wiem, pojeździj na rowerze, spotkaj się z koleżanką. O ile takowe masz.
Muszę z tym walczyć. Najmocniej, jak mogę.
Podniosłam się. Egzystuję sobie dalej, tylko marudząc i mrużąc oczy. Mam szyderczy uśmiech. Mam maskę. Dużo osób mi mówi, że okułam się w pancerz. Po mnie nie widać tego, że potrzebuję przytulenia. Po mnie nie widać tego, że jestem krucha. A jestem?
Byłam. Wciąż łatwo mnie zranić. Popłaczę się w samotności.
Ale odgryzę się. Nawet i fizycznie, kiedy będzie trzeba. Pomiatać sobą i nienawidzić siebie, mogę tylko ja. Po co ten przecinek, to ja nie wiem.
Ten blog przemienia się w coś, czego nie chcę. Nikt tego nie czyta, co jest dobre.
Mroczny pamiętnik, jakiejś smutnej nastolatki, która chce robić teledyski i lubi peleryny.
Ej, będę?
Może.
Nocne spacery.
Ja wciąż czekam, Hadesie.
Ja wciąż czekam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz