może i tak?
Lęk. Panika. Lęk uśpiony.
Teraz przebudzony.
Bezradność. Bezradność największa.
Dławiące uczucie w żołądku.
Ona tu jest. Wróciła.
Niszczy znów.
A czy może jeszcze?
ZA DUŻO.
Jestem zmęczona.
Siedziałam do piątej, targana strachem. Przestraszył mnie każdy, nawet najmniejszy szmer, który był w tym mieszkaniu.
Znowu czułam się jak ta siedmiolatka, która bała się przejść.
Ciemną uliczką, wraz z tą, co niszczy.
Bałam się panów, co to głośno mówili.
Śmiejąc się.
I pijąc to, co robiło z rodziców zombie.
Nadal robi.
Wypisywałam jakieś głupoty w zeszycie.
Użyłam tego pseudonimu, którym kiedyś chciałabym się posługiwać.
Tak naprawdę.
A nie w głowie.
Denerwuję się.
Ta notatka to wynik moich uczuć. Jakby można było je skompresować, oznaczyć i komuś wysłać.
Żeby poczuł, zanim powie.
A może dla niego, to będzie za mało?
Każdy przechodzi przez dziwne sytuacje.
Bez wyjścia.
Bezradność. Lęk. Panika. Smutek. Przygnębienie. Strach.
To znaczy nie mówię, żebym coś.
Bo przecież już myślisz, że jesteś zwykłą, atencyjną szmatą.
A nie jesteś?
Jestem szmatą do podłogi.
Nawet na niej śpię.
Boję się.
Nic niezwykłego, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz