A teraz tak poważnie.
Poważnie?
Tak.
Jesteś w Tokio, kroczycie pośród rozjarzonych neonów, robisz wszystkiemu zdjęcia, on w ich świetle wygląda jeszcze lepiej i najlepiej, chociaż nie wiesz, czy nie wygląda najlepiej rano i podczas snu.
Chodzicie po tym bruku, po którym zawsze chciałaś chodzić. Jesteście z siebie zadowoleni, nocą wszystko pachnie inaczej. I słyszysz miasto, chwytasz je za pomocą obiektywu, obrazy wirują w małym ekraniku i jest tak cudownie. Jest tak cudownie, jak chciałaś, gdy wpatrzona w patologię uciekałaś w rejony swojej wyobraźni. Czując tę wolność. I wreszcie naprawdę ją czujesz, wypełnia Cię noc i masz ochotę skakać z radości, bo jesteś w najlepszym mieście świata.
I nagle.
Przypominasz sobie pieprzony tren.
Napisany pięćset lat temu.
Jak głupio to brzmi?
Ona chyba chce, żeby to tak wyglądało.
Albo inna scenka.
Kroczysz sobie czarnym piaskiem do Niego, stoi tam jakiś człowiek, który ma dać wam ślub. Dwie osoby stoją sobie i śmieją się, bo ubrałaś pieprzony habit. Czarny w dodatku. Ale tak to już bywa, no co począć mam.
I nagle.
Przypominasz sobie o pieprzonym Kochanowskim. Kraisckim. Nie Krasińskim, Zygiego zawsze kocham.
Myszo, czy Ty naprawdę sądzisz, że nam się to przyda? No nie wiem, jedynie w merytorycznej dyskusji gdzieś w przestworzach internetu, gdzie ludzie krzyczą za przecinki POZDRO MIRREL.
Ja naprawdę nie wiem.
I ciągle mam w głowie tę melodię, którą niegdyś śpiewał mi pewien Żyd. Był w moim wieku wtedy.
Jak ten czas leci, zaraz matura, praca i śmierć.
Albo PP.
niedziela, 24 kwietnia 2016
wtorek, 19 kwietnia 2016
Nic.
Jedynie ból głowy.
Wypaliłem się? Skończyłem?
Czy robię to zawodowo?
Czy robię to dla kogoś? Pod publiczkę?
Nikt tutaj nie zagląda, to jak krzyczenie na zapomnianej ulicy.
Miasta dawno zapomnianego.
Gdzie w metrze rosną paprocie.
A na szczytach wieżowców puszczają muzykę.
Ze starych, nieumarłych gramofonów.
Ale czy w takim mieście,
czułbym się źle?
Wyobrażam sobie te girlandy krzewów zwisające z wieżyczek.
I tę piękną architekturę. Niegdyś białą i e s t e t y c z n ą.
Popękane koronkowe ozdobniki.
Brudne płytki, niegdyś pieczołowicie czyszczone.
Za marne grosze wyżywianie rodziny.
I biurowce, ich zapach papierowy.
Teraz dzikie.
Powoli wstaje słońce.
Jesteś nikim wobec jego ogromu.
Więc czym jesteś wobec ogromu wszechświata?
Jedynie ból głowy.
Wypaliłem się? Skończyłem?
Czy robię to zawodowo?
Czy robię to dla kogoś? Pod publiczkę?
Nikt tutaj nie zagląda, to jak krzyczenie na zapomnianej ulicy.
Miasta dawno zapomnianego.
Gdzie w metrze rosną paprocie.
A na szczytach wieżowców puszczają muzykę.
Ze starych, nieumarłych gramofonów.
Ale czy w takim mieście,
czułbym się źle?
Wyobrażam sobie te girlandy krzewów zwisające z wieżyczek.
I tę piękną architekturę. Niegdyś białą i e s t e t y c z n ą.
Popękane koronkowe ozdobniki.
Brudne płytki, niegdyś pieczołowicie czyszczone.
Za marne grosze wyżywianie rodziny.
I biurowce, ich zapach papierowy.
Teraz dzikie.
Powoli wstaje słońce.
Jesteś nikim wobec jego ogromu.
Więc czym jesteś wobec ogromu wszechświata?
'"Nigdy nie żyłem w ten sposób, w jaki spędziłem ten krótki czas, gdy byłem z tobą. Po raz pierwszy w życiu czułem się kompletny, wolny i żywy. Byłaś brakującym fragmentem mojej duszy, powietrzem w moich płucach, krwią w moich żyłach. Myślę, że przeszłe życia są realne i w nich wszystkich byliśmy kochankami. Znałem cię przez krótką chwilę, ale czułem, jakbym znał od zawsze."
Dajcie mi chociaż raz.
Raz jedyny.
A potem zgasnąć mogę.
Dajcie mi chociaż raz.
Raz jedyny.
A potem zgasnąć mogę.
środa, 6 kwietnia 2016
Nie mam weny na cokolwiek.
Nawet na patrzenie w niebo.
Szczerze mówiąc, trochę zmuszam się do pisania.
Bo chyba łudzę się tym, że jeśli wypiszę to
co we mnie siedzi, poczuję się odrobinę lepiej.
Sęk jednak tkwi w tym,
że nie wiem nawet, w jaki sposób
mogę to wypisać i nie brzmieć
jak rozpieszczone dziecko.
Wyprułam sama z siebie siłę?
Czy ktoś to zrobił?
Brak kogoś?
Patrzę w sufit, gram w głupią gierkę i rozmyślam.
Nawet gdybym dostała teraz zdolność unoszenia się
ponad ziemię, to czy potrafiłabym ją
wykorzystać?
Marnuję czas.
Nie wiem, na co go wykorzystać.
Otaczam się w swojej szklanej kuli.
Bezpiecznej i ciemnej.
Nie potrafię wypisywać swojego nastoletniego
środka i wnętrzności,
bez poczucia zażenowania.
Patrzyłam na osoby w podobnym stanie
co ja teraz, jedynie ja lepiej
to maskuję i jednak mam
trochę więcej siły i woli.
Wykrzyczeć chcę to, wreszcie
poczuć ulgę i lekkość,
jakiej pragnę i którą celebruję,
o ile zdarzy się w jakimś momencie
niezwykłym.
Chyba brak mi odwagi?
A może mam dla kogo?
Mam dla kogo.
To normalne w tym wieku,
że odczuwa się bezsens wszystkiego
i pragnie uciec najdalej.
Na papierze już dorosła.
W głowie wciąż gra
melodyjka z Atomówek.
Nawet na patrzenie w niebo.
Szczerze mówiąc, trochę zmuszam się do pisania.
Bo chyba łudzę się tym, że jeśli wypiszę to
co we mnie siedzi, poczuję się odrobinę lepiej.
Sęk jednak tkwi w tym,
że nie wiem nawet, w jaki sposób
mogę to wypisać i nie brzmieć
jak rozpieszczone dziecko.
Wyprułam sama z siebie siłę?
Czy ktoś to zrobił?
Brak kogoś?
Patrzę w sufit, gram w głupią gierkę i rozmyślam.
Nawet gdybym dostała teraz zdolność unoszenia się
ponad ziemię, to czy potrafiłabym ją
wykorzystać?
Marnuję czas.
Nie wiem, na co go wykorzystać.
Otaczam się w swojej szklanej kuli.
Bezpiecznej i ciemnej.
Nie potrafię wypisywać swojego nastoletniego
środka i wnętrzności,
bez poczucia zażenowania.
Patrzyłam na osoby w podobnym stanie
co ja teraz, jedynie ja lepiej
to maskuję i jednak mam
trochę więcej siły i woli.
Wykrzyczeć chcę to, wreszcie
poczuć ulgę i lekkość,
jakiej pragnę i którą celebruję,
o ile zdarzy się w jakimś momencie
niezwykłym.
Chyba brak mi odwagi?
A może mam dla kogo?
Mam dla kogo.
To normalne w tym wieku,
że odczuwa się bezsens wszystkiego
i pragnie uciec najdalej.
Na papierze już dorosła.
W głowie wciąż gra
melodyjka z Atomówek.
wtorek, 5 kwietnia 2016
Nienawiść to zbyt mocne słowo.
Lęk?
Zabijam go skrupulatnie.
Łudząc się wyobrażeniami.
Wszystko, byle tylko nie myśleć.
I kiedy wrzeszczysz we śnie na głupie litery.
Błagając, płacząc i wymuszając.
To jedno, jedyne spotkanie.
I kiedy już masz witać się.
Patrzeć i zasmakować.
Wszystko znika.
Pryska i ucieka.
Nie wszystkim było to dane.
Lęk?
Zabijam go skrupulatnie.
Łudząc się wyobrażeniami.
Wszystko, byle tylko nie myśleć.
I kiedy wrzeszczysz we śnie na głupie litery.
Błagając, płacząc i wymuszając.
To jedno, jedyne spotkanie.
I kiedy już masz witać się.
Patrzeć i zasmakować.
Wszystko znika.
Pryska i ucieka.
Nie wszystkim było to dane.
Jak łatwo nienawiść przemienić w fascynację.
Nawet jeśli na fascynację nie zasługuje.
Bo wiesz dobrze, że tam w środku nie ma nic,
co mogłoby wymusić u Ciebie krzyki w
przestrzeń.
W takim razie co?
Białe włosy.
Leżałam na tarasie ciepłym, patrząc w niebo.
Zawsze gdy patrzę w nie,
To zaczynam się bać, że po uniesieniu,
dotknięciu granicy nieba,
spadnę znów tutaj.
A czasami mam wrażenie takie,
że to niebo spadnie na mnie
i wszystko się wreszcie zakończy.
Jest zdecydowanie za ciepło jak na dzień,
w którym odebrało sobie życie tak wiele
ważnych dla mnie osób.
Ptaki toczyły koła nad głowami,
a ja marzyłam o tym,
aby nastoletnio uciec się od świata,
w którym nawet we śnie nie jest
mi dane to, czego pragnę najbardziej.
Czekaj na znak.
Ptaki i ludzie.
Wszyscy
toczymy koła,
ale z tą różnicą,
że niebne stworzenia
przestać mogą.
Nawet jeśli na fascynację nie zasługuje.
Bo wiesz dobrze, że tam w środku nie ma nic,
co mogłoby wymusić u Ciebie krzyki w
przestrzeń.
W takim razie co?
Białe włosy.
Leżałam na tarasie ciepłym, patrząc w niebo.
Zawsze gdy patrzę w nie,
To zaczynam się bać, że po uniesieniu,
dotknięciu granicy nieba,
spadnę znów tutaj.
A czasami mam wrażenie takie,
że to niebo spadnie na mnie
i wszystko się wreszcie zakończy.
Jest zdecydowanie za ciepło jak na dzień,
w którym odebrało sobie życie tak wiele
ważnych dla mnie osób.
Ptaki toczyły koła nad głowami,
a ja marzyłam o tym,
aby nastoletnio uciec się od świata,
w którym nawet we śnie nie jest
mi dane to, czego pragnę najbardziej.
Czekaj na znak.
Ptaki i ludzie.
Wszyscy
toczymy koła,
ale z tą różnicą,
że niebne stworzenia
przestać mogą.
Subskrybuj:
Posty (Atom)