niedziela, 4 października 2015

Chyba wypadałoby coś napisać, no nie? Sprawić, że napiszę coś, na co za kilka lat będę patrzeć i mówić:
"To były zjebane czasy, dobrze, że teraz mam zajebistego męża, dobre życie i tworzę rzeczy, będąc po narkotykach. I tak niedługo potem się skończyły. Te czasy znaczy, nie narkotyki. Tak. Dobrze, że wtedy nie skoczyłam z mostu. I tak byś nie skoczyła, nie oszukujmy się. Muszę wstać, idę robić rzeczy i nieumierać, a wieczorem umierać. Ale jesteś zjebana, Persefono."
Co.

Pixies ma taką manierę w muzyce, że od razu czujesz ten zgniły romantyzm, gdy leżysz na podłodze i patrzysz w jego oczy. I jest fajnie, pomimo tego, że Twoja powłoka nie wygląda interesująco.
Pixies sprawia, że chcę leżeć na podłodze. I siedzieć na krawężniku i w autobusie, nie na krześle, słuchając rzeczy i patrząc na ludzi. I tańczyć jakieś ruchy godowe w przedpokoju, gadając sama ze sobą w lustrze i nosić te za duże koszulki i patrzeć na te biodra swoje, próbować schudnąć, ale wiesz przecież, no nie.

CO JA TU PISZĘ.

Ale to mój blogasek, mogę tu pisać najbardziej żenuacyjne rzeczy, jakie mi przyjdą do głowy.

Mam zjebany sposób pisania, denerwuje mnie, kiedy czytam to, co napisałam. Denerwuję się, kiedy czytam swoje wypociny o linach cierpienia, jakieś metafory wyjęte z dupy, bo przecież artyzm i udawanie inteligentnej. A chciałabym napisać coś ociekającego flakami, bystrością i dziećmi wypadającymi z okien. Ale pachnącym kwiatami i ozdobionym ładnym szlaczkiem. Jak byłam w pierwszej klasie, to rysowałam szlaczki. Szlaczki były super, czemu teraz nie robimy szlaczków.

Jestem tępa i niedobrze mi z tym. Jestem tak kurewsko pretensjonalna.

No i po co to piszesz, niszczysz sobie tę otoczkę mądrości, o ile ktoś tu wejdzie kiedykolwiek. Pewnie wejdą zbłąkane duszyczki, a potem spierdolą, bo kolejna dziewczynka z tumblr.

TAK, MAM TUMBLR, I CO MI ZROBISZ NO CO CHODŹ NA SOLO PIERDOLONY ŚMIESZKU.

Co ja robię w tej szkole, pytam się Ciebie człowieku, masz TY W OGÓLE ŚWIADOMOŚĆ.
I GODNOŚĆ I ROZUM. I TEN.

A jutro znowu będzie prucie mordy, bo co do szkoły nie łazisz, co sobie odpuszczasz, zaraz matura, trzeba się UCZYĆ I SYSTEMATYCZNIE ODRABIAĆ LEKCJE. WYRZUCĄ CIĘ ZE SZKOŁY.

I NA CO TY SOBIE POZWALASZ DZIECKO TO JEST SZKOŁA Z RENOMĄ. TRZEBA SIĘ UCZYĆ.

ZABIERAJ PAPIERY.

Oby, kurwa.

Pójdę do tej patologicznej szkoły, zacznę palić zioło na lekcjach i tyle będzie z cudownej Kory, tego chcecie? Tam jest podziemie mojego miasta, czyli idealnie. I będę tym patologicznym dzieckiem ze spotów Giertycha, który wrzuca nauczycielowi kosz na głowę i nakurwia się z nim na miecze.

A teraz chodź napierdalać się na miecze!

Powinnam być teraz w Podziemiu, słuchać muzyki z Hadesem i oglądać mgłę na fiordami, ale nieeee kurwa.

Ech, czasami naprawdę mam dosyć, jak czytam to, co napisałam. Ale co zrobić, taka już jestem, taki mam styl i taką mam głowę. Możesz mną gardzić, możesz kochać.

Przypomniał mi się ten żul spod Polo Marketu, który wyzywał mnie za to, że nie dałam mu hajsu, pomimo tego, że nie miałam. Kurestwo i dziadostwo! Tak krzyczał. I schowałam się w Astrze, a on pukał w szybkę, jak dzieci w piekarniku. I potem Demeter odjechała. Miałam dziesięć lat, co to za czasy były, no nie mogę.

Albo jak byłam nad tym jeziorem i spierdalałam przed zaskrońcem.

Kurwa.

Niech mnie ktoś zabierze ode mnie.
--

Tekst był pisany w dziwnym stanie, nie bierz tego na serio. Albo bierz. Wszystko jedno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz