Leżę na dnie wygasłego wulkanu.
W białej sukni, którą brudzi srebrny pył.
Jestem bezwładna.
Patrzę w gwieździste niebo.
Usłane złotymi kropkami.
Uśmiechają się do mnie.
Rozrzucone czarne włosy tworzą swoistą aureolę.
Aureolę śmierci.
Dookoła mnie pędzą ludzie.
Śpieszą się.
Pozostawiają za sobą tylko czarne smugi.
Moje nadgarstki są słabe.
Słyszę piękne dźwięki.
Dźwięki przemijającego życia.
Nie jestem w stanie nic zrobić.
Czekam na wybawcę.
Przestaję radzić sobie sama.
Upadłam.
Potrzebuję akumulatora.
Naładuj mnie.
Chcę wstać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz