czwartek, 26 marca 2015

One wróciły.
Znaczą znów.

Białe kreski.
Później.

Dawno nie było ze mną tak źle. To ta wiosna.
Ona zawsze na mnie tak wpływa okropnie.
Wszystko odżywa, ja umieram.
Hades.

Myślę wciąż o tej samej czynności.
Jedno pociągnięcie.

Ale walczę.
Dla Ciebie.

Jutro dzień ostatniej szansy.
Dwadzieścia i siedem.
Czterdzieści i cztery.

Ledwo wstaję, ruch to wysiłek.
Klatkę piersiową spowija czerń.
To okropne uczucie.

poniedziałek, 23 marca 2015

Ciemne włosy, których nie powinno tam być.
Wystają one znad rozlewiska czerwonej posoki.
Tak nie miało być.

Umrę na tężec.

Znowu się złamałam.
Romantyzm, tfu.

To wszystko mnie przytłacza coraz bardziej.
A już myślałam, że to odepchnęłam.
Że uniosłam się, trzymając na wątłych, trzęsących się ramionach głaz.

Bliski cios boli najbardziej. Znowu przez tę.

Przez tę mnie.

Nienawiść do siebie, mieszana z poczuciem własnej wyższości.
A potem stwierdzeniem: "Inteligencja? O, proszę Cię."
Tępa dzida.

INTELIGENCJA.
HA.

Krew się leje. Matko Demeter.

Co to się porobiło.

niedziela, 22 marca 2015

Wszystkiego najlepszego z okazji kolejnych uśmiercin.
Wolałabym zbierać kondolencje, a nie życzenia.

Która to już zima?
Wiosna. Wiosna się zaczęła.

No racja, ale dla Ciebie to wciąż zima, prawda?
Dla mnie przede wszystkim to durna, niezrozumiała mieszanina słów, która zaistniała tylko dlatego, że jakiejś małolacie się nie powodzi w życiu.
No tak to już jest.

Jest.
I ile jeszcze będzie?

No długo, rzekłabym.

Samobójstwo? Bandaże na nadgarstkach?

Przecież to typowe wołanie o pomoc, a Ty nie chcesz pomocy.
Ty chcesz zniknąć, prawda?

Różnie to bywa. Sprzeczna jestem często.
Zmieniająca zdanie.
I to wkurza.

Potrzebuję tej fizycznej maski. Teraz.
JUŻ.


Boję się, że ona to zrobi. Że przetnie tętnicę, pozwalając krwi uciec.
Że będzie cierpieć. I odejdzie pierwsza.
I wtedy już nie będę miała nikogo.
Tak naprawdę nikogo.

Bawimy się w wyścigi do śmierci?
To ryzykowna gra. Brzydka.
I jednorazowo zagramy.
Przystąpisz do konkursu?
Nagrodą jest wolność.
Nicość.
Potępienie.
Bądź światło.

Słońce parzy mi kark i łopatki.
Nadeszła więc wiosna.

Ptaki ćwierkają jakby weselej.
Wiosna zawsze to dla mnie czas, w którym wszystko we mnie obumiera.
A potem budzi się do letargu, w którym było poprzednio.

Boję się.

Jak zwykle, prawda?




poniedziałek, 16 marca 2015

Wróciły te myśli, a dawno ich nie było.
Myślałam, że je już pokonałam tym wmawianiem sobie.
Wmawianiem, że przecież jest dla kogo i czego żyć.
I że będzie pięknie, bo teraz jest brzydko.

Że jeszcze wyjdzie słońce, chociaż Ty wolisz deszcz.

Rozmawiam sama ze sobą wciąż. Wciąż.
Przyłapałam się znowu w miejscu publicznym.

Ta szkoła mnie dziwi. Raz nazywają mnie uśmiechniętą, kontaktową i miłą.
Raz dramatycznie beznadziejną.
I wciąż w górę, w dół.
W górę, w dół.

I szkoła stała się jedynym miejscem, do którego wychodzę.
Zostawiwszy mi mieszkanie na trzy cudowne tygodnie dziwili się, dlaczego nie otwieram okien.
Nie odsłaniam żaluzji.
Dlaczego nie ścieram kurzu, którego nie widzę.
Dlaczego nie odkurzam.
Dlaczego tyle tutaj petów.

Przecież ja nie palę.

Chodzilam tylko od łóżka, do kanapy.
"Łóżka".
O ile materac na podłodze można nazwać łóżkiem.

Demeter wyszła.
Chcę do Hadesu.

Mówiłam. Błagałam o Hades.

Nie.


Co Ty chcesz robić w życiu, jeśli nie umiesz PRZECZYTAĆ KSIĄŻKI?

KIM TY JESTEŚ, DZIEWCZYNKO?

Wiem, co chcę robić.

Z Twoimi ambicjami? Najwyżej budowlanka.

Nie mogę. Mam krzywe plecy.

TO IDŹ SIĘ ZABIJ, CO?

Chętnie. Ostatnio coraz chętniej.

NISZCZYSZ MI SWOJĄ NIEKOMPETENCJĄ I GŁUPIM ROZUMOWANIEM
LEKCJĘ

LEKCJE? ROZUMIESZ?

Chcialam być kimś innym, a zostałam nauczycielem.

A ja nie.

Jakie to żałosne.

Ian Curtis znowu w słuchawkach.

Sad teenager with scars on face.

To nie ma sensu.

sobota, 7 marca 2015

Przespałam piętnaście godzin, nie będąc szczególnie zmęczoną nawet. 
Boli brzuszek nadal.

Sny różne miałam. 
Zwyczajne.
I takie mniej zwyczajne. 

Żadnych proroczych chyba też nie.

Dawno nie wychodziłam z ciała. 

Jutro znikam ze świata internetów na trzy tygodnie. 
Może miesiąc. 

Ciekawe, czy wyjdzie mi to na dobre. 

Będę musiała zaopatrzyć się w więcej książek. 

*
Jechali poprzez drogę na wybrzeżu, a wiatr hulał jej włosami, które prześwitując na tle słońca miały kolor bursztynu. 
Morska bryza pachniała oszałamiająco. 
Byli w tej dzikiej części zachodniego wybrzeża. 

Lato.
To było ich lato.
Kolejne.

Wreszcie mogli być szczęśliwi. Mogli być sobą, razem ze sobą. 

Szczęście.
To taki oksymoron ostatnimi czasy.

Ale nie narzekam.
Bo wiem, że może być gorzej.


piątek, 6 marca 2015

Chcę stąd uciec.
Chcę zmienić to parszywe otoczenie.
Rzygam tym.

Ja nie chcę tutaj.
Nie tutaj.
Nie tutaj.

Zabierzcie mnie.
Chcę się zabrać gdzieś daleko.
Gdzieś, gdzie nie ma tych parszywych ludzi.
Którzy nie rozumieją.

Przestań już.

Nie.

Mnie tu nie ma.

Nie chcę być już tą dziewczynką, którą jestem.
Człowiekiem.

Czy ja jestem człowiekiem?
W duszy jestem kim innym.
Jestem gdzie indziej.
Dryfuję gdzie indziej, rozmawiając sama ze sobą.

Mnie naprawdę tutaj nie ma.
Wymiotuję sobą.
Swoim odbiciem. Wyglądam tak okropnie. Wyglądam tak masywnie. Tak obrzydliwie.
Obrzydliwa kupa mięsa.

ZABIERZ MNIE STĄD.
ZABIERZ MNIE.

Widziałam siebie w bieliźnie.
Miałam odruch wymiotny.

To jest chore, wiesz?
Może.

Ale kto powiedział, że ja jestem zdrowa?
Jestem masywnym, okropnym, paskudnym, śmierdzącym i bezużytecznym człowiekiem.

A pod spodem?
A pod spodem nie lepiej.

Niech ona na mnie nie krzyczy.
Boże. Mnie tu nie ma.

MNIE TU NIE MA.

PUSTY ZBIORNIK.

*
Niektórzy piszą tak ładnie i zgrabnie oddają to, co czują. Piszą piękne zdania, okraszone pięknymi słowami. To inteligentne, zdatne do czegoś  jednostki.

To ironiczne, że pomimo iż siebie nienawidzisz, zawsze bronisz swojego zdania, chociaż uważasz, że jest ono bezużyteczne.

*

Boję się.

Idę spać.

Spać. I przespać dnie. Noce. Wszystko przespać.

Bo we śnie nie czuję obrzydzenia do siebie. Sny czasami są fajne.

Czasami śnię na jawie. Uwięziona we własnym umyśle, który daje też namiastkę wolności.

Rozmowy ze sobą przeszły na wyższy level.

niedziela, 1 marca 2015

st

Przecież niedobry zespół ten.
Tak słyszałam przynajmniej. 
Że to zło.
Że brzydki.
Że smutne dziewczynki.
Że pocięte dziewczynki słuchają.

A Ty nie chcesz?

Napisał. 
Przeprosił. 

Cieszę się.

Jutro do piekła znów idę.
Trzy miesiace, Persefono.

Trzy miesiące. Zmienisz piekło.
Zamienne te szkoły.

Nie potrafię określić tego, co we mnie siedzi.
Nie chwytając grafomanii. 

Dlaczego?
Znowu mi się śnił.

To tak dawno było.

Bujam się zamroczona po pokoju.
W którym wydarzyło się sporo złych rzeczy.
W którym umierałyśmy.

Ty fizycznie.

Kryszatłowe Zamki.
A w tych zamkach pieśni.
Pieśni narkotyczne. 

Dodać do:
playlista

ćpam 
kiedyś chyba

Będziesz, nie?