Takie smutne i nieobecne.
Takie proszące o coś.
Takie proszące.
Krew.
Wstawię pojedyncze słowo pomiędzy zbitkami zdań.
Będzie tak artystycznie.
Żelazko.
O Boże.
Śmiesznie. Haha. Haha.
Kurwa mać.
Pomyśl sobie.
Nie. Mam słowo.
Nie mam myśli.
To okropne.
I on biegnie poprzez te korytarze.
Walcząc z nimi.
I mając minę szczeniaczka.
Pomimo łatki potwora, którą mu przypisali.
A on nie rozumie.
Bo przecież chciał tylko dobrze.
Jestem tylko jakimś dzieckiem z bujną wyobraźnią.
Brakiem talentu. Czy coś. Nie wiem.
Ale noszę za duże swetry.
I słucham Joy Division.
Okres dojrzewania.
Oceniasz moje zdolności interpretacyjne na podstawie tego, co mówię w klasie.
Ja chcę po prostu przejść ten poligon.
Ciekawe, co byś zrobiła.
Gdybym powiedziała, że zazdroszczę Werterowi.
Że zazdroszczę mu śmierci. Zazdroszczę mu możliwości śmierci.
Nawet tak długiej.
Że też chciałabym umierać z miłości.
Że chciałabym i go rozumiem.
I powiedziałabym Ci, że nie wiesz o mnie nic.
A oceniasz.
To zabawne, bo uczycie nas, żeby nie oceniać po pozorach.
I nie chodzi tu o te śmieszne cyferki, które wpisujecie na jakieś kartki.
Nienie.
Twój stosunek do mnie. Och.
No proszę pani.
Ale no co. Przecież jestem tylko dzieckiem.
Prawda?
Widzisz. Możesz mieć wszystko. Pieniądze. Sławę. I tak dalej.
Nie. To brzmi zbyt tanio, nawet na ten zjebany blog.
Najstarsza prawda świata. Gówniana.
BO JA CHCĘ PO PROSTU JEGO.
I wanny. O. I ciemności. Tej kojącej.
I w sumie za paczkę Marlboro też się nie obrażę.
MARLBORO. WHISKEY. HOHO.
IDZIEMY ZAMORDOWAĆ RODZICÓW, CHODŹ.
OCH. ROMANTYZM. ARTYZM.
Zjadłabym czekoladę.
Mam braki witamin i minerałów.
To takie zabawne, że udaję bez większego wysiłku.
Przylepiam sobie maskę.
TE PIEPRZONE MASKI.
Błagam. Boże.
Daj mi maskę. I możliwość.
Proszę.
I ja bym szła przez korytarz.
Słysząc dźwięki gitary.
I łzy. Radosne.
Proszę.
Ja Ciebie proszę. Bo sama nic nie mogę zrobić.
Jestem dzieckiem, które pragnie tylko takiej prostej rzeczy.
Takiej potrzeby bycia potrzebnym.
I własnego domu.
I jeszcze palić mi się chce. Trzy tygodnie bez.
Moje procesy fizjologiczne są okropne, zwierzęce i ich nie lubię.
Czasami zastanawiam się, czy lepiej byłoby być po prostu zwykłym dzieckiem.
Takim bez tych wszystkich durnych myśli.
I wmówionych mi przez kogoś schorzeń.
Właśnie powiedziałaś, że jesteś niezwykła.
Zaprzeczasz sama sobie.
I wish I could eat your cancer when,
You turn black
Panie Cobain. Znowu się spotykamy.
Znowu Pańska twórczość zdobi ten potok słów.
Potok słów głupiutkiej nastolatki.
Kiedyś to zrobię.
Jeszcze nie teraz. Chcę się przekonać.
Przekonać, czy było warto.
Kusi.
Kusisz, wężu.
Ale kruk nie da się złapać.
Jeszcze nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz