Poczekaj. Nie pędź tak.
Co się stało?
Obchodzi Cię to?
Nie bardzo.
To się dzieje w mojej głowie, czy naprawdę?
To wszystko? To dotykanie swojej twarzy?
Te głupie myśli, o których myślę, że są prawdziwe?
To nerwowe ustawianie wszystkiego tak, jak stało przedtem.
Żeby nie przynieść pecha?
Te wyprawy po coś do metalowego pudła.
Żeby potem wrzucić to do rzeki?
I płakać do Szpitala?
I ogólnie być zjebaną?
I w ogóle, niby siebie obwiniam, a marudzę.
Że taki los mam.
Czemu jestem taka głupia?
MÓW!
Wszyscy sobie jakoś bez Ciebie radzą.
Nie obchodzisz ich, Ty tępa pizdo.
Skocz z tego mostu kiedyś, dobrze?
Dobrze.
Ale szybko i od razu.
Dobrze.
Grzeczna.
Wrzuciłam coś do Wisły.
Nie swoje ciało.
Ta rzeka śmierdzi.
Piwo śmierdzi.
Jestem głupia.
Kiedyś pierdolnie meteoryt. Tyle się wielka Ziemia.
Tyle się Ziemia będzie broniła.
Osypie w pył i kosmiczne grudy.
Będą sobie pływać. Nasze dziedzictwo.
Co.
Piwo śmierdzi, zaraz ją uduszę.
Uduszę. Siebie.
KURWA MAĆ.
To wszystko sprawia, że tak chce mi się rzygać.
Na ich mordy.
Na swoją najbardziej.
Jednocześnie siebie nienawidzę, uważam za bezwartościową jednostkę.
A z drugiej bronię swojego zdania, jakby ono coś znaczyło.
W głębi duszy każdy z nas zawsze będzie egoistą.
DO ROBOTY O PIĄTEJ RANO.
NORMALNIE.
JO. KURWO.
POROBIĆ. WIEŚ.
vfgyeahusiokflcmfshvdgfiuodxz
Boję się, że zabiorą mnie do tego pierdolonego psychiatryka.
Brzmię jak każda nastolatka.
Ale ja nie chcę tam. Tam jest brzydko.
Poza tym
NIE JESTEM CHORA.
TO WY SPRAWIACIE, ŻE TAK SIĘ ZACHOWUJĘ.
"Tak się zachowuję"
Bo mi smutno.
A tak naprawdę.
Ja milczę.
Zresztą.
Raz nie okazujecie mi tego, że wam na mnie zależy.
A raz wyrzucacie, że z wami nie rozmawiam tak, jakbyście chcieli.
I pani psychiatra wypisuje papier.
A Ty mówisz, że wszystko jest spoko.
Bo nie chcesz znowu słuchać czegoś, o czym doskonale wiesz.
I w ogóle proszę pani, to ja odnajduję wszędzie pozytywne strony.
No pewnie.
Chcę poczuć w końcu coś dobrego.
Zimno. Zimno. Pada. Śnieg też. Biało.
A nie. Już deszcz.
Buty w błocie.
I krzyczę. Zakładam maskę.
I idę tam. Udawać idę.
Dzieciaczki. Proszę, otwórzcie to.
MUSISZ.
Tak. Tak Persefono.
TAK. NO PEWNIE.
Ale zamknij się.
Kiedyś spalę tę budę.
Kiedyś popełnię samobójstwo.
Nie dlatego, że tak mi źle.
Dlatego, że tak mi źle.
Ze mną tak źle mi.
Poziom frustracji osiągnął apogeum.
Boję się.
Czego?
Wiesz.
Wiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz