poniedziałek, 5 stycznia 2015

nie mam broni

Niniejszym przysięgam, że nie mam broni.
Żadnej.
Prócz noża.
Ale jego używam bardziej do ozdabiania siebie.

Czołgają się i tarzają po podłodze.
Zapijaczone larwy.
Utknęłam w pokoju pełnym łóżek.
Każdy metr pokoju,
Tak nieliczny.
Każdy zagospodarowany.

Mam ochotę usunąć w pizdu te wszystkie grafomańskie wiersze.
I tak są brzydkie i niepoprawne.
I żałosne.
BO PRZECIEŻ ZWŁOKI NIE KRWAWIĄ.

Nie wiem.
Wiem.

Przysięgam, że nie mam broni.
Prócz własnych paznokci.
Ale nimi ozdabiam inne części ciała.

Mam ochotę ją zadźgać.
Tę marną postać w lustrze.

Czołgają się po podłodze.
Tarzają się, upojone alkoholem.

Nienawidzę.
Kocham też.

Nie mam dokąd uciec.
Szarość.
MAM OCHOTĘ.

Nie muszę przysięgać, ze nie mam broni.
Bo przecież.
Sam fakt,  że jeszcze tutaj jestem,
jest potwierdzeniem


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz