piątek, 16 stycznia 2015

ech

Ciekawe, czy za kilka lat też będę rozumieć Nirvanę.
Podobno to przechodzi z wiekiem.
Ten cały smutek.

Nienawidzę siebie z przyszłości.
Czuję, że zrobi mnóstwo głupstw.
Wykorzysta macicę do czegoś innego.
Fuj.

Nie wiem.
Boże.

Umrę w wannie.
Moje zwłoki będą się rozkładać.
Powstanie zupa.
Taka piękna i urocza.

Właściciel mieszkania ją zobaczy.
Ktoś musi.

Wszystko lepsze, jak macica.
Ból.
I ten cały schemat.
Fuj.

TO NIE JEST FAJNE.

I umrę sama.
Jak całe życie.

Z własnej winy?
Ale naprawdę.
Powiedz.

Czy ja skończę tak, jak nie chcę?
Tak.
Mogę to zakończyć teraz?
Nie.

Aha.
Mhm.

Ej. Ale teraz naprawdę.
Boję się przyszłości.

I nie chcę być w tej prostej zbieraninie ludzi.
Tej.

Nie patrz mi w monitor, Demeter.
Lepiej zajmij się szklaneczką.
Wódeczką.

Nie pisz tego tutaj.
Tak nie wypada.
Pewnych rzeczy się nie mówi.

I proszę. Oto moja głowa.
Głupoty. Mnóstwo.
Tak. Widzisz?

Bądź tu. No.
No dalej. Chodź.
Chodź do garbatego dzieciątka.

Hoduję sobie skoliozę.
I znowu Cobain.
Co Ty ze mną robisz.

Dlaczego to tak doskonale ukazuje moje rozhisteryzowane, nastoletnie hormony?
Mają wpływ na mózg mój.
I to wszystko.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz